poniedziałek, 24 lutego 2014

Skąd się wzięły "kacze opowieści "...

Na początek wyjaśnię moje  "kacze" pochodzenie ;)  Niektórzy sobie misiują, kochaniują, skarbeczkują i co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy... a my po prostu "kaczuniujemy"- i to tak już od wielu, wielu lat... Ostatnio córka nas spytała, co musi zrobić, byśmy ja przyjęli do naszego grona Kaczek ... znaczy się zaszczytny tytuł  musi być :-D No ale po kolei...
    Zaczęło się to kilkanaście lat temu... od pewnych butów... Ja, dama chodząca na obcasach , nagle kupiłam sobie trapery. Wyjazd w góry czy jakiś tam inny wypad. Założyłam te nowe buciki, zmalałam nagle o kilka centymetrów :-O i powiedziałam do mojego wtedy jeszcze nie męża " czuję się jak jakaś kaczka ". Podśmiechujki w wykonaniu mojego lubego w momencie , gdy przywdziewałam owe buciki sprawiły,że stałam się "Kaczką " - ale przez duże "K" oczywiście. Po czasie tak nam weszło w nawyk "kaczkowanie" ,że trwa do dziś i pewnie zostanie z nami na zawsze :-D Aaa, on oczywiście też jest już "Kaczką". A córka bardzo stara się zostać "Kaczuszką ", co uda jej się po spełnieniu kilku kryteriów ;) A kryteria są nie lada...bycie grzecznym,  sprzątanie pokoju, opiekowanie się zwierzątkami, nie kłócenie się z mamusią :-D Ale jesteśmy na dobrej drodze :) 
 Dobra, tyle w temacie tytułu ...
"Lepiej żałować że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło "...


To ostatnio moja dewiza. I sprawdza się. Ale jednak zawsze ryzyk- fizyk...Trudno... Zaryzykuję i tym razem... mam nadzieję,że się nie zawiodę ...